Stało się. Nadeszła pandemia. Wiemy, co robić czy raczej czego nie robić: nie wychodzić z domu. Proste, a jednak dość trudne, zwłaszcza dla osób, które mieszkają same. Nie dość, że sytuacja na świecie jest kryzysowa, to brak jakichkolwiek bezpośrednich kontaktów społecznych też może być źródłem stresu. Najbliższe dni mogą być sprawdzianem naszej odporności psychicznej – tym bardziej warto zadbać o nią zawczasu.
1. Nie śledźmy obsesyjnie przebiegu pandemii
Po pierwsze i najważniejsze: ograniczmy Internet. Długie godziny przeglądania newsów mogą wprowadzić w hipnotyczny trans. Czasem to bywa korzystne. To jednak tylko guma do żucia dla naszego umysłu – nie ma wartości odżywczych. Z punktu widzenia osoby, które utknęła w domu na dwa tygodnie, nie ma wielkiego znaczenia, czy zakażony nr 99 pojawił się w Bytomiu, czy w Bolesławcu. Paradoks polega na tym, że silny lęk, który możemy odczuwać, jeszcze bardziej zachęca do obsesyjnego kontrolowania tematu. Pamiętajmy jednak, że nad pandemią nie mamy kontroli. Nie wiemy, kiedy się skończy, więc ciągłe czekanie na ten moment może nam przeszkadzać, a nie pomagać. Mamy za to wpływ za to, co dzieje się w naszym mieszkaniu, jak zadbać o siebie psychicznie i co zrobić z wolnym czasem. Zaczynamy!
- Potraktujmy samotność jako szansę
Gdy życie daje ci cytryny… Wróć, gdy życie daje ci światową pandemię nowego wirusa i mieszkasz w kraju o niewydolnej służbie zdrowia, więc musisz siedzieć we własnym mieszkaniu, martwiąc się o bliskich… O dziwo też można to jakoś przeformułować. Na dwa tygodnie odeszło nam sporo presji. Znacie fear of missing out? To poczucie, że jak zostaniemy w domu, to coś nas ominie – koncerty, seanse, manifestacje, spotkania ze znajomymi. W chwili obecnej omija nas nawet praca i szkoła, nie mówiąc już o rozrywkach. Można więc w spokoju skupić się na swoim wnętrzu, relacjach i na tym, co ważne. Ciekawe, że ten czas wyciszenia przypada akurat na okres Wielkiego Postu – tak jakby w świecie, gdzie wiele osób funkcjonuje od zadania do zadania, od atrakcji do atrakcji, została narzucona jakaś przerwa. Oczywiście jestem zdania, że lepiej, gdyby ta sytuacja w ogóle nie miała miejsca… lecz niestety Opatrzność nie wzięła mojej opinii pod uwagę.
Jak skorzystać na odosobnieniu? Może najwyższa pora zacząć pisać dziennik? A może warto przyjrzeć się temu, co chcielibyśmy zmienić w swoim życiu? Zastanowić, oczym marzymy, jakie pomysły i potrzeby zostały zepchnięte na dalszy plan z powodu napiętego grafiku? Dobrą opcją będzie też maraton medytacyjny. Na dobry początek wystarczy po prostu usiąść wygodnie, patrzeć w jeden punkt i skupić się na swoim oddechu. Nie narzucałabym sobie szczególnej presji (!), za to stopniowo zwiększała długość poszczególnych medytacji. Wyznaczmy godziny, w których będziemy medytować. Choć na świecie panuje chaos, wyciszenie własnego umysłu wciąż jest przecież możliwe.
- Zadbajmy o dobre nawyki
Załóżmy, że siedzimy w domu sami. Jakich narzędzi użyć, by zadbać o zdrowie psychiczne, skoro nie mamy się komu wyżalić? Lub mamy, lecz wszyscy mówią to samo – że boją się pandemii? Polecam klasykę – pisanie dziennika. Zapisujmy emocje, które nami targają. Pod koniec każdego dnia zróbmy listę przyjemnych rzeczy, które nam się przytrafiły. Nie musi to być coś spektakularnego, w końcu nawet w czterech ścianach miło pije się herbatę i wygląda przez okno.
Kwarantanna to pozornie świetna okazja, by zrobić sobie dwutygodniowy maraton serialowy, jednak sama bałabym się skorzystać z tej opcji. Podejrzewam, że czułabym się po nim tak, jakby dopadło mnie kilka koronawirusów. To, że mamy się izolować, nie znaczy, że wysiłek fizyczny odpada. Dziesięć tysięcy kroków dziennie można zrobić wokół osiedla, nie mijając nikogo z bliska (sprawdzone info). Lasy, parki i skwery wciąż czynne, niczego nie zamknięto. Poranna gimnastyka, podstawowa joga, fitnessy z Youtube’a – to wszystko wciąż jest w zasięgu ręki. Powiem więcej – skoro mamy tak dużo czasu i mamy o siebie dbać, to teraz nie ma wymówki.
Edit: od 1.04 zmieniły się zasady poruszania w przestrzeni publicznej, więc lasy, parki i skwery są „nieczynne”.
- Znajdźmy misję i narzućmy sobie strukturę
Misja i struktura – pomogą w momencie, gdy życie stanęło w miejscu. Dlaczego? Dadzą nam poczucie celu i bezpieczeństwa. Być może nie musimy nigdzie wychodzić, warto jednak trzymać się godzin, które sobie wyznaczymy. Ustrukturyzować rozrywkę, posiłki, rozmowy. A także – przede wszystkim! – znaleźć misję. Skoro dzieją się rzeczy, na które nie mamy wielkiego wpływu, niech trudna sytuacja na świecie będzie okazją, by zrobić coś dobrego. Aktywizmy mogą przecież robić się w sieci, wiersze pisać w domu, wielkie plany i małe postanowienia nabierać kształtów w naszym mieszkaniu. Zachęcam, by zadanie, które sobie wyznaczymy, trwało przez cały okres kwarantanny. Nieistotne, czy będzie to pisanie powieści, czy sprzątanie szafy. Zróbmy plan i działajmy! W ten sposób każdy dzień będzie przybliżał nas do celu. A gdy za bardzo wciągną nas odmęty seriali, książek i maraton scrollowania Facebooka (lub strony Ministerstwa), misja da nam poczucie sensu i (względnej) produktywności.
Z drugiej strony w sytuacji, w jakiej teraz jesteśmy, nie ma co oczekiwać od siebie spektakularnych sukcesów. Jasne, znam tę anegdotę, że jak w trakcie zarazy zamknęli Cambridge, Newton pracował nad rachunkiem różniczkowym… Wciąż jednak będzie OK, jak my w tym czasie po prostu posprzątamy mieszkanie.
- Zadbajmy o swoje myśli
Po pierwsze, unikajmy katastrofizacji. Zamiast najczarniejszych scenariuszy rozpiszmy, jakie mamy opcje. W sytuacji napięcia łatwo przechodzimy od razu do najgorszych wniosków. „Raz nie umyłem rąk” przeradza się w „śmierć na szpitalnym korytarzu”. W momencie, gdy to piszę, brzmi to nieco zabawnie, jednak jeśli doświadczyliśmy kiedyś takiego kołowrotka myśli, dobrze wiemy, jakie to nieprzyjemne. Warto mieć na podorędziu listę faktów, które nam pomogą. „Nawet, jak źle się poczuję, mogę zadzwonić do kogoś bliskiego po pomoc”. „Znam swoich sąsiadów, mogę liczyć na to, że w razie czego interweniują”,
Po drugie, nadajmy perspektywę. Jakkolwiek dramatycznie by teraz nie było, to kryzys. Sytuacja przejściowa. Gorąco liczę na to, że się kiedyś skończy. Nawet jeśli jeszcze nie wiadomo, ile to będzie trwać.
Po trzecie, odpuśćmy to, na co nie mamy wpływu i nad czym nie mamy pełnej kontroli. Nie mam wpływu na to, co zadecyduje rząd (niestety, wciąż jeszcze nie biorą mnie pod uwagę!), więc po co o tym tyle myśleć? Mam wpływ na to, jak spędzę swój czas i jak o siebie zadbam. Mam pełną kontrolę nad tym, gdzie pójdę (przynajmniej w wolnym czasie) i ile razy umyję ręce. Nie mam kontroli nad tym, czy się zarażę wirusem. Choćbym myła te ręce co pięć minut, choćbym połknęła pół zawartości apteki, nie mam nad tym kontroli. Naprawdę. Może ktoś kichnie na mnie w windzie (pardon, windy akurat mogę unikać!).
Są przecież rzeczy, na które wprawdzie mamy wpływ, lecz wpływ nie równa się 100% skuteczności. Po co więc dążyć do setki? Nie jest niemożliwe, że w sklepach zabraknie papieru i makaronu. Może kiedyś zabraknie. Opatrzność nie dała gwarancji stałych dostaw. Z drugiej strony korzystniejsze dla nas może być unikanie zatłoczonych miejsc. Trzy rodzaje płynów do dezynfekcji? Obsesyjne sprawdzanie newsów na temat pandemii? Być może w ten sposób rozgrywamy swoje lęki w działaniu. To coś, co może nas zmęczyć, a nawet zaszkodzić, skoro eksperci są zgodni, że rajdy zakupowe to nie jest ten kierunek.
- Reagujmy w przypadku kryzysów
Może się zdarzyć tak, że mimo profilaktyki emocje i tak przejmą nad nami kontrolę. Co robić? Jest na to sporo sposobów. Aby rozproszyć uwagę, warto się skupić na doznaniach zmysłowych. Wziąć ciepłą kąpiel lub lodowaty prysznic, zjeść coś kwaśnego albo ostrego, posłuchać głośno muzyki (byle radosnej, nie mrocznej). Przyglądajmy się swoim myślom i odczuciom, lecz nie podążajmy za nimi. Stany umysłu są jak obłoki, które przez nas przepływają. Pomyślmy, że silny lęk sam w sobie nie robi nam krzywdy, on po prostu przez nas przechodzi. Chyba, że z lęku biorą się już takie objawy somatyczne, jak ucisk serca – wtedy warto dzwonić po pomoc.
Co zrobić z poczuciem bezradności? Wypiszmy swoje mocne strony i sytuacje, z którymi już sobie poradziliśmy. Jest ich więcej, niż nam się w tej chwili wydaje! Warto także zapytać samego/samą siebie, na ile lat się czujemy. Naprawdę, to żadne szamańskie praktyki! Może akurat w chwili kryzysu wróciły do nas jakieś stany emocjonalne z przeszłości. I stąd ta dziecięca bezsilność.
Warto zwrócić też uwagę na to, czy przeżywanie silnych emocji nie wzbudza u nas chęci sięgnięcia po jedzenie, alkohol, narkotyki czy pornografię. To może być sygnał, że po zakończeniu kwarantanny warto skonsultować się ze psychoterapeutą lub specjalistą terapii uzależnień. Pamiętajmy też, że kryzysowe telefony zaufania wciąż działają. Ludzie wciąż się wspierają. Warto sięgnąć po pomoc.
- Zróbmy listę miłych rzeczy „na później”
Co miłego czeka nas po tym, jak przetrwamy najbliższe tygodnie? Warto wyznaczyć sobie konkretne nagrody. I cele – bynajmniej nie te rozwojowe. Warto zaplanować rozrywki – nawet jeśli na razie nie wiemy, kiedy będą mogły się odbyć. Piknik? Impreza? Pokaz filmu? Lista przyjemności, które czekają nas (oby jeszcze) w 2020 odciągnie choć na chwilę uwagę od tego, że aktualnie siedzimy w domu w piżamie. W dresie, szlafroku, być może również lekkiej desperacji. A jednak – wciąż liczę – to minie. Jak już będzie po wszystkim, koniecznie pójdę potańczyć. Tak, tak, potańczyć w beztrosko zatłoczonym miejscu. Na razie siedzę w domu i trzymam kciuki za nasze zdrowie psychiczne. Szczególnie za te osoby, które – jak ja – z kwarantanną zmagają się w pojedynkę. Damy radę. Do zobaczenia na mieście za jakiś czas!
Podobał Ci się post? Będę wdzięczna za udostępnienie go w swoich kanałach 🙂 Nowe porady już wkrótce – zachęcam do obserwowania mnie na Facebooku. Po ładne zdjęcia i krótkie historie zapraszam też na Instagrama.